niedziela, 27 maja 2018

Otrzeć się o śmierć...

   Człowiek żyje nie zastanawiając się  co go może spotkać i kiedy to nastąpi. Po prostu istniejemy, wykonujemy codzienne czynności, nierzadko schematycznie. Przyzwyczajamy się do pewnych sytuacji. Niekiedy wykonując swoje obowiązki popadamy w rutynę. Zapominamy o tym co nas cieszy i sprawia przyjemność. Nie doceniamy tego daru, jakim jest życie. Żyjąc z dnia na dzień po prostu myślimy, że tak jest i będzie.
    Większość z nas ma jakieś swoje cele, do których dąży. Czasami priorytetem jest rodzina, mąż, żona, dzieci i na ich dobru skupiamy się najbardziej. To dla nich staramy się być lepszymi ludźmi i chcemy zapewnić im jak najlepszy byt - a dzieciom -  start w dorosłe życie.
     Tak sobie funkcjonujemy do czasu, aż coś się wydarzy i to w najmniej oczekiwanym momencie. Wyobraź sobie, ze pewnego pięknego dnia jedziesz z rodziną na super wyprawę. Cały dzień mija Wam w radosnej atmosferze. W drodze powrotnej nadal dopisuje Wam humor, wszyscy zadowolenie i nagle coś się dzieje. W ułamku sekundy całe Twoje życie staje przed oczyma. Następuje konsternacja. W najmniej oczekiwanym momencie okazuje się, że nie zauważyłeś zamykającego się szlabanu na torach i czerwonego światła. Jak to możliwe? Przecież to takie oczywiste! Czerwone światło! Szlaban, który nagle się zamyka! I ten głośny sygnał ostrzegawczy! Pierwsza myśl - nie zdążę. Już po nas. To koniec. I raptownie zamiast przyśpieszyć, to jeszcze zwalniasz. Jak to się dzieje? Brakuje Ci siły. "Zastygasz" w miejscu... ale nagle pojawia się jakaś iskierka, która każe Ci spróbować jeszcze raz. Dociskasz pedał i... w kolejnej sekundzie odnajdujesz się za szlabanem. Udało się! Żyjecie nadal. Ta iskierka, to światło w Twojej głowie - to Bóg! To Bóg decyduje kto odejdzie z tego świata i kiedy. Ty jedynie otrzymujesz bodźce nad którymi powinieneś się zastanowić i pomyśleć. To, jak otrzymanie drugiej szansy! Tylko po co? Dlaczego dostałeś tą szansę, ten przywilej, jakim jest życie. Jaka jest Twoja droga?
   Przez te ułamki sekund, w których ważą się Twoje losy przebiega Ci tysiące myśli po głowie. Zastanawiasz się jak żyłeś i kto będzie za Tobą tęsknił, płakał - o ile w ogóle masz kogoś takiego w swoim życiu.  A może zwyczajnie brak Twojej osoby przyniósłby tylko ulgę innym. Te i wiele innych pytań to kwestia indywidualna. Każdy człowiek bije się z myślami tego typu.
   W każdym razie życie mamy tylko jedno i warto by było wykorzystać je w pełni. Nic nie warto odkładać na później, bo tego później może nie być. Nie wiemy "co czeka nas za rogiem".
    Zamykając tą wypowiedź mogę dodać tylko tyle "carpe diem"

  
  

piątek, 25 maja 2018

Przekraczanie własnych granic


   "Jest w człowieku potrzeba przekraczania własnych granic
i wykorzystywania drzemiących w nas możliwości.
Dotyczy to zarówno naszego ciała, jak i ducha"
    Podejmowanie działania można uznać jako końcowy etap drogi ku uzdrowieniu. Nadchodzi czas, aby zrealizować ustalony wcześniej plan działania utworzony na potrzeby myśli, która pojawia się jako iskra w naszej głowie. Najpierw jest bodziec (myśl, plan, chęć ) a później realizacja owego celu, marzenia, pragnienia. Czas na urzeczywistnienie marzeń. Warto być odkrywcą, poszerzać horyzonty, realizować pragnienia. Jest to nasze naturalne dążenie do ulepszania jakości naszego życia. Fajnie jest móc obrać kurs na nowe, lepsze życie i zostawić dawne przyzwyczajenia, problemy za horyzontem. Każdy z nas ma szansę aby zmienić coś w swoim życiu, aby je ulepszyć i zacząć jakiś nowy etap. Nie zawsze musi być źle. Przychodzi czas na lepsze jutro, tylko trzeba mieć w sobie tą odwagę i determinację niekiedy do przekraczania własnych granic. To my sami ustawiamy sobie granice, których boimy się przekraczać. To my decydujemy o naszym życiu i tym, co się dzieje wokół nas. To my otaczamy się pewną grupą ludzi, z którymi czujemy się dobrze. A przynajmniej tak powinniśmy się czuć, bo to my chcemy z nimi przebywać. Jeśli ktoś jest dla nas destrukcyjny, to dlaczego mamy tego nie zmienić? Wystarczy odciąć się od takich osób, a życie od nowa nabierze kolorów :) To imponujące jest być aktywnym, a nie biernym. Powstać z nową energią i wiarą w siebie oraz swoje możliwości. Ciekawym doświadczeniem jest umieć słuchać samego siebie i podążać w zgodzie w własną intuicją. Im bardziej jesteśmy świadomi różnych elementów, które w nas współistnieją, tym większą równowagę ciała i ducha utrzymujemy.
    Istnieje coś takiego, jak siła woli. Być może nie każdy z nas doświadczył jeszcze jej siły działania w swoim życiu, ale warto przynajmniej spróbować. Poniżej napiszę kilka przykładów skąd możemy czerpać taką siłę, na co zwrócić uwagę. (oczywiście nie ja to wymyśliłam :) ale mądrzy ludzie, których czytamy i studiujemy )
    Najpierw należy upewnić się, czego pragniemy i zrozumieć, że jest to dla nas osiągalne!
- uwierz, że to czego pragniesz jest możliwe
- uwierz, ze jesteś w stanie to zrobić
- uwierz, że na to zasługujesz
- opracuj plan, określając cele, precyzując daty a pomoże Ci to zobaczyć drogę do zrealizowania marzenia.
- zacznij od pierwszego kroku
- jeśli upadłeś, stawiaj mniejsze kroki, z którymi sobie poradzisz
- doceń swoje osiągniecia, chwaląc siebie
- podążaj dalej swoją drogą
wysil się, żeby dotrzeć do celu
- ciesz się zwycięstwem!!!
    Moi drodzy warto więc pokonywać swoje słabości, przekraczać własne granice i cieszyć się osiągnięciami. Wskazówki już macie, a teraz do dzieła!!! Może komuś się uda pokonać jakieś swoje słabości, z którymi dawno sobie nie umiał poradzić? Zachęcam do wiary w siebie i swoje możliwości. I oczywiście czekam na osiągniecia- być może ktoś będzie chciał się ze mną podzielić swoimi sukcesami :))
    Powodzenia!!!!

-

poniedziałek, 21 maja 2018

Dzień Mamy tuż tuż...

   Mija kolejny rok, miesiąc i dzień. Ten jakby się wydawało dla wielu osób wyjątkowy - Dzień Mamy. Piękne święto, ważna data w kalendarzu, aż ściska za serce i sprawia, że chciałoby się celebrować taki dzień. Jednak chyba nie każdy ma taką możliwość, bądź też nie czuje takiej potrzeby.
   Piszę na ten temat, bo chciałabym się bliżej przyjrzeć znaczeniu słowa "mama". Niektórym kobietom wydaje się, że z samego tytułu, że urodziły dziecko (dzieci) powinny być szanowane i doceniane, a najlepiej jeszcze obdarowywane prezentami akurat tego dnia. Otóż tak to nie działa drogie Panie. Na miłość dziecka też wypadałoby sobie zasłużyć. W sumie niczym szczególnym- wyłącznie swoją postawą: oddaniem i miłością!
   Mama- pięknie brzmi. Jednak są kobiety, którym wiele brakuje. Może będę nietolerancyjna- wybaczcie, ale mam swoje zdanie i właśnie w tym miejscu pragnę je wypowiedzieć. Nie zamierzam równie z utożsamiać się z płcią i delikatnie mówiąc "głupotą" niektórych kobiet.
   Wszyscy doskonale wiemy, że są kobiety, które hańbią swoją postawą, zachowaniem, postępowaniem obraz matki. Jest niestety wiele kobiet, które oddają swoje dzieci, porzucają je pod różnymi pretekstami, biją, upokarzają, maltretują wręcz, znęcają się nie tylko fizycznie ale również psychicznie itp. Nie chcę nikogo oceniać - bo to nie Ja jestem od tego, każdy odpowie za swoje czyny, niemniej jednak nie zgadzam się z taką rzeczywistością i nie rozumiem zachowania tych kobiet.
    Kobieta która porzuca swoje dziecko, a potem wraca po kilku czy kilkunastu latach jakby nigdy nic się nie stało udając przy tym kochaną "mamusię", to aż brak słów. Szczyt chamstwa, wyrachowania, egoizmu i przede wszystkim brak honoru. Gdzie była przez te lata, kiedy dziecko uczyło się mówić, chodzić, a pierwsze dni w przedszkolu, szkole... Nawet nie ma pojęcia ile czasu i siły trzeba było poświęcić, żeby wychować dziecko. Ile nocy nie przespanych, ile cierpienia znieść, szczególnie w sytuacjach, kiedy dziecko chorowało, było smutne czy się czegoś bało (np. zły sen). Ja nie rozumiem jak można oddać własne dziecko- przekładać swoje dobro i oczekiwania  nad dobro dziecka. Taka kobieta to nie matka. Nie wie ile to dziecko musiało znieść upokorzeń, cierpienia ze strony rówieśników.  Nie wie jak się czuło, gdy były jakieś uroczystości i do każdego dziecka przychodzili rodzice, tylko nie do "niego" czy do "niej". A gzie uścisk, pocałunek na dobranoc czy zwyczajny przytulasek w smutniejszy dzień? Nie da się tego wszystkiego naprawić i nagle stać się mamusią. Można udawać - dzieci często udają, że się cieszą, bo nagle mają mamę - i - w sumie lepsza taka mama, niż żadna, bo chociaż wróciła, pojawiła się, jest. Zresztą innej może nie będą mieli, więc cieszą się z tego co jest, ale ból w sercu pozostanie na zawsze.
   Przytoczę jeszcze inne przykłady mam. Są też i takie kobiety, które owszem wychowały swoje dzieci, nawet z nimi mieszkają, ale ciągle im coś nie pasuje, ciągle im dokuczają i szukają pretekstu do kłótni. Ponadto 0brażają, złorzeczą i źle traktują. Przyjęły rolę tzw. "pasożyta" - same nie pracują (być może nawet nigdy nie pracowały), bo po co ? Przecież dzieci mogą zarobić na utrzymanie. Takie kobiety uważają, ze z samego tytułu, że urodziły dzieci, to powinny być zwolnione z kosztów utrzymania: dzieci powinny dawać na dom, opłaty, i jeszcze potrzeby osobiste "mamusi". Ehh... jakie to życie bywa ciężkie dla niektórych osób.
    Na sam koniec przykład "mamusi", która całe swoje życie - jak sama twierdzi - poświęciła dziecku. Z mężem się rozwiodła, no bo różnica charakterów, nie udało się, ale drugiego partnera (męża) też nie chciała, bo przecież nie pokocha jej dziecka, a nawet może je skrzywdzić. Więc tak sobie żyje, a raczej wegetuje z tym dzieckiem żyjąc tylko i wyłącznie jego życiem. Niby chce dla niego dobrze, ale jak dziecko podejmuje jakieś decyzje np. chce iść na studia, to mówi: "po co? przecież sobie nie poradzisz! Nie zdasz! Szkoda tylko czasu". Jak dziecko się zakochało i chciało założyć rodzinę to mówi: "po co? przecież on (ona) i tak Cię zostawi, skrzywdzi Cię! Najlepiej to ty idź do zakonu, albo zostań ze mną". Nikt jej nie pasuje ze znajomych dziecka, nikogo nie toleruje, nie akceptuje, wszystkich odgania. A jak dziecko siedzi w domu, to ciągle szuka pretekstu do kłótni. Mało tego, gdy dziecko nie wykonuje jej poleceń, to krzyczy, przeklina i złorzeczy na własne dziecko słowami typu: "przeszkadzasz  mi, mam nadzieje, że będziesz kiedy s cierpieć, tak jak ja przez Ciebie. Żeby s był (była) chora w przyszłości..." Ehh... brak słów po prostu.
   Przykładów negatywnych, postaw rodzicielskich jest na prawdę wiele. Nie chcę się tu rozpisywać, ale te modele najbardziej utkwiły mi w głowie i chciałam się z Wami podzielić.
   Dlatego tez moi drodzy - uważam, że na miano  MAMY nie zasługuje każda kobieta, a już na pewno nie z samego tytułu, że urodziła dziecko. Mama- to kobieta, która kocha bezgranicznie, daje poczucie bezpieczeństwa, wsparcie swoim dzieciom. Potrafi wskazać prawidłową drogę w życiu lecz pozwala, aby dziecko samo mogło uczyć się na błędach. Daje dziecku możliwość popełniania błędów, ale czuwa nad nim i w razie potrzeby jest zawsze - służy swoją pomocą i radą. A przede wszystkim wie, ze wychowanie dziecka, to bardzo trudny i ciężki etap, jednak dzieci nie wychowuje się dla siebie i pod siebie - żeby spełniały nasze zachcianki w przyszłości. Dzieci wychowujemy do życia i dla drugiego człowieka (męża, żony), przygotowujemy do pełnienia określonych ról życiowych.
   No, ale żeby nie było tak całkiem pesymistycznie, to chciałabym podkreślić, ze jest również wiele wspaniałych kobiet - MAM-, które swoim postępowaniem zasługują na ogromny szacunek i miano godne naśladowania, Dla tych cudownych kobiet- ten dzień 26 maja powinien być wyjątkowy :) To dla Was drogie Panie należą się kwiaty i uściski od dzieci. I takim mamom życzę wszystkiego najlepszego oraz abyście swoją postawą - wzorowego rodzicielstwa - dawały przykład innym kobietom. Dodam tylko, że mama, która prawdziwie kocha swoje dzieci wcale nie musi być biologiczną matką. niekiedy bywa tak, że te dzieci adoptowane mają dużo więcej szczęścia, radości i miłości, bo są upragnione i każdego dnia czują miłość rodziców (mam czy ojców). Na miłość nie istnieją żadne reguły!
P.S. Macierzyństwo to piękne powołanie. Oczywiście wymagające wiele poświęcenia, wyrzeczeń, niekiedy nieprzespanych i przepłakanych nocy, ale warto! :)

piątek, 18 maja 2018

Magia otymizmu

   Optymizm nie bierze się znikąd. Jest magiczny, gdy na niego postawisz, odpłaci Ci jeszcze większą dawką. Jesteśmy zadowoleni z życia tylko wtedy, gdy jesteśmy zadowoleni z siebie. Umiemy cieszyć się wszystkim, co zsyła nam los, bo potrafimy dostrzegać nawet najmniejsze pozytywy tzw. plusy w każdej sytuacji. Wiara, że życie jest dobre oraz, że daje Ci wiele szans zmusza Cię do wzięcia odpowiedzialności za stworzenie pozytywnych efektów Twojego działania. Twoja wizja świata będzie optymistyczna tylko wówczas, gdy chcesz mu dopomagać i sprawia Ci to przyjemność. Dostrzegasz, że miałeś rację i umiesz cieszyć się drobnymi rzeczami.
   Człowiek optymistyczny jest radosny, szczęśliwy, potrafi cieszyć się życiem i jest zwykle bardzo lubiany. Optymizm to umiejętność patrzenia na świat w jasnych kolorach i umiejętność dostrzeżenia, że szklanka z wodą jest w połowie pełna a nie pusta. Optymista zawsze odnajdzie zalety a nie wady. Osoba taka nie narzeka, nie marudzi, jest uśmiechnięta i zwykle bezproblemowa. Mało tego potrafi pomóc innym i często robi to bezinteresownie. Pomaga, bo lubi, nie oczekując nic w zamian. Optymista zaraża swoim entuzjazmem i sprawia, że chcemy przebywać w towarzystwie takich osób.
   Uczymy się wybierać to, co daje nam największe korzyści. Nie zawsze bywa kolorowo i wszyscy wiemy, że życie jest ciężkie jednak warto być optymista i pozytywnie podchodzić do tego, co przynosi nam każdy dzień. Poza tym przecież nie może być zawsze źle. Po burzy zawsze wychodzi słońce, tak też i w życiu. Łatwiej jest żyć osobom, które mają w sobie ten dar radości i potrafią dostrzegać dobro. Ponadto bycie otwartym i elastycznym oznacza unikanie czarno-białego myślenia. Każdy człowiek ma nieograniczone możliwości i sam wyznacza swoje priorytety. To tylko my decydujemy jak będzie wyglądało nasze życie, jak minie nam kolejny dzień oraz w jakim nastroju go zakończymy. Optymistyczne podejście działa jedynie na korzyść. Nasze bieżące działania wpływają na to jak się czujemy oraz jak funkcjonujemy. Im bardziej będziemy pewni siebie i wiary we własne możliwości, tym więcej możemy zyskać.
   Tak więc moi drodzy Wszystkim i sobie również życzę optymistycznego podejścia do życia, do pokonywania przeszkód, które pojawiają się na naszej drodze a przede wszystkim udanego wieczoru, bo dzisiaj jest piątek, piąteczek, piątunio :)))

czwartek, 17 maja 2018

Zaklinanie rzeczywistości...

    "Zaklinanie rzeczywistości jest jak nadzieja tonącego, który wbrew wszystkiemu próbuje złapać się czegokolwiek ("tonący brzytwy się chwyta"), by pozostać na powierzchni. Wiele osób tkwi w tak zwanym martwym punkcie podążając codziennie tą samą, aczkolwiek nie koniecznie dobrą drogą. Stajemy się przez to niewolnikami własnego losu. Nie potrafimy znaleźć wyjścia z sytuacji. Wydaje nam się, że tak ma być i trzeba to zwyczajnie przetrwać. Sytuacja często nas przerasta, nie dając nadziei na przyszłość. Dlatego tkwimy w tym co zgotował nam los, wypierając jednocześnie z umysłu takowy stan rzeczywistości.
    To powiedzenie wyżej przytoczone odnosi się do osób, które na siłę próbują zmienić swoje życie i łapią się czegokolwiek (niekiedy kogokolwiek, przypadkowych osób), żeby tylko zmienić swój obecny stan. To najgorsze wyjście jakie może być, ponieważ w chwili załamania, depresji, niemocy ludzie nie są w stanie realnie ocenić sytuacji a tym bardziej nowo poznanych osób i podejmując pochopnie różne decyzje popadają w coraz to większe kłopoty. Niestety łatwo jest mówić, pisać osobom pośrednim, które widzą negatywne skutki wśród zachowań swoich znajomych. Łatwo jest też radzić komuś szczególnie, gdy ma się już pewne doświadczenie, bądź samemu przeszło się takowe sytuacje i nauczyło się wyciągać wnioski. Natomiast osoby, które żyją z dnia na dzień w sytuacji "bez wyjścia" nie są w stanie przewidzieć konsekwencji swoich decyzji. Dlatego też w obawie przed tym, co przechodzą, a czego już nie chcą, popełniają kolejne błędy za które przyjdzie im zapłacić dopiero po latach. Ehh jakie to wszystko jest ciężkie. Niestety gotowego rozwiązania problemów nie ma i każdy sam musi znaleźć sposób oraz swoją drogę, którą będzie podążał.
    Zaklinanie rzeczywistości, bo na tym teraz się skupię - to nic innego, jak wypieranie z umysłu sytuacji, w której się znajdujemy. Jest to charakterystyczny przykład w życiu osób dotkniętych jakimiś tragediami typu: przemoc domowa:  fizyczna lub psychiczna, przemoc w szkole i wśród innych rówieśników, ubogie warunki mieszkaniowe, sieroctwo lub półsieroctwo, kalectwo, bezrobocie, bieda, niewydolność wychowawcza itp. Przykładów może być naprawdę wiele. Podałam tylko kilka, które występują najczęściej i są poparte badaniami społecznymi.
    Osobiście znam też kilka osób, które żeby tylko wyrwać się z domu rodzinnego zdecydowały się wyjść za mąż, ożenić się w bardzo młodym wieku. Niestety jak większość z nas wie, małżeństwa takie nie przetrwały. Brak dojrzałości emocjonalnej, brak odpowiednich warunków mieszkaniowych, brak wykształcenia, bądź możliwości podjęcia godnej pracy i utrzymania rodziny. A najważniejszy powód: brak prawdziwej miłości! Miłość to podstawa. Tam, gdzie jest prawdziwa, szczera miłość jest łatwiej pokonywać przeszkody. Ludzie bardziej się rozumieją, a przez to wspierają i motywują do pokonywania trudności i szukania wyjścia z sytuacji. Oczywiście każdy z nas wie, że nie samą miłością człowiek żyje i jak nie ma pracy a przez to pieniędzy na życie i utrzymanie, to i miłość słabnie. Fakt. Jednak jest łatwiej, bo jest motywator - ktoś, dla kogo chcemy być lepszym człowiekiem i dla kogo szukamy rozwiązania, bo cały czas chcemy być razem.
   Tak więc moi drodzy przykładów niemocy emocjonalnej może być na prawdę wiele. Ważne jest jednak, aby umieć przełamać się i znaleźć rozwiązanie takowego stanu. Oczywiście nie jest to łatwe, ale warto, żeby żyć w zgodzie ze sobą i na nowo odnaleźć życia sens.
  Na zakończenie umieszczam cytat skłaniający do refleksji.
  "Prawda jest jak drapieżnik,
który przychodzi, skrada się...
Ciągle nie daje Ci spokoju, nachodzi Cię, woła...
Zawsze chce wedrzeć się do Twojego świata."
   

środa, 16 maja 2018

Tłumienie uczuć, emocji...


   Tłumienie uczuć, emocji zazwyczaj negatywnych powoduje, że narasta w nas gniew i frustracja. Chyba każdy człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że należałoby umieć realnie rozmawiać o czymś co nas irytuje, przeszkadza, nie podoba się czy mamy inne zdanie. Niekiedy fachowcy porównują taki stan do "przykrytego garnka", "gotującej się wody", która wrze tak długo, aż znajdzie ujście i się wyleje. Podobnie bywa z ludźmi. Niestety nie jesteśmy w stanie sami sobie poradzić - zabić w sobie negatywne uczucia. Prędzej czy później muszą one znaleźć źródło ujścia. Emocje, uczucia – to przecież terminy bliskie nam wszystkim. Każde zdarzenie, które ma jakąś wagę w życiu człowieka posiada zabarwienie emocjonalne. Większość wszelkich działań, które podejmujemy napędzane jest przeżywanymi przez nas uczuciami. Aczkolwiek istnieje mechanizm określany w psychologii jako wyparcie, opisujący sposób, w jaki usuwamy ze świadomości nasze myśli, wspomnienia, impulsy, fantazje, pragnienia, a także uczucia. Szereg badań wskazuje na szkodliwy wpływ tłumienia emocji zarówno na funkcjonowanie psychospołeczne, jak i funkcjonowanie organizmu człowieka. Człowiek jest bowiem istotą składającą się z duszy i ciała. Dlatego tkwienie w gniewie i żalu jest swoistego rodzaju zatrzymywaniem toksyn w organizmie, co z kolei sprawia, że jesteśmy chorzy, zgorzkniali, niemili, a nawet wredni dla innych.
   Często bywa tak, że nie chcemy rozmawiać, bo boimy się ośmieszenia, osądu innych. Wstydzimy się własnych uczuć i emocji. Dlatego też wolimy je ukryć gdzieś głęboko, we wnętrzu samego siebie i udawać, że nic się nie stało, a niżeli mielibyśmy porozmawiać o nich z kimś innym.
    Ostatnio coraz częściej spotykam ludzi w młodym wieku, którzy chorują na poważne schorzenia. Nie ukrywam, że to trochę dziwna sytuacja. Zazwyczaj im człowiek jest młodszy, tym bardziej rwie się do pracy, obowiązków czy chociażby aktywnego uczestniczenia w życiu prywatnym i zawodowym. Jednak czasy się zmieniły. Nie znam dokładnej przyczyny, mogę jedynie domniemywać, iż jest to spowodowane nadmiarem bodźców zewnętrznych i bardziej delikatnym kręgosłupem moralnym. Niemniej jednak coraz więcej osób chyba nie radzi sobie z sytuacją, w jakiej się znajdują - przyczyn może być wiele i dla każdego człowieka dana sytuacja ma inny wymiar problemu. To wszystko powoduje, że ujście wewnętrznych zmagań widoczne jest na zewnątrz - i to właśnie w postaci chorób. Ludzie coraz mniej chcą rozmawiać, omawiać problemy, dzielić się swoimi porażkami a nawet sukcesami z innymi. Przezywają to w samotności, co przekłada się na kruchość organizmu.
   Niestety chyba rady na to nie znajdziemy. Jedynie rozmowa, brak tłumienia w sobie emocji byłoby najodpowiedniejszym wyjściem, aczkolwiek każdy człowiek musi sam do tego dojrzeć. Nikogo nie możemy do niczego zmuszać. Ja od siebie mogę dodać tylko tyle, iż to nasze życie i warto być w zgodzie z samym sobą, żeby móc sobie codziennie rano spojrzeć w twarz po przebudzeniu i powiedzieć: "dzisiaj będzie dobry dzień", "jesteś dobrym człowiekiem", "nikomu nie robisz krzywdy i sam też zasługujesz na wszystko, co najlepsze".
    Wiecie kochani. muszę Wam coś powiedzieć. Kiedyś poznałam pewną osobę. Bardzo miłą, sympatyczną, pomocną, ułożoną. Jednak to były tylko pozory. Ta osoba nie potrafiła spojrzeć sobie w twarz do lustra. Nie mogłam zrozumieć dlaczego. Dopiero po długim czasie wyszły na jaw (oczywiście przypadkowo) pewne fakty, za które ta osoba bardzo się wstydziła. To była dla mnie cenna lekcja. W moim odczuciu ta osoba była nadal taka sama - pozytywnie przeze mnie odbierana. Wystarczyłoby tylko szczerze porozmawiać, wyjaśnić i zamknąć przeszłość. A potem żyć od nowa- "tabula rasa" - "czysta karta". Jednak chyba nie każdy tak potrafi. Problem polega na tym, że to tylko te osoby, które tłumią w sobie uczucia i emocje same siebie odbierają negatywnie i myślą, że inni też mają o nich takie samo zdanie. Nie akceptują siebie i myślą, że inni też ich nie będą akceptować. Przez to powstaje zamknięty krąg błędnych myśli, który niejednokrotnie prowadzi do frustracji i ciężkich chorób psychosomatycznych.
    Reasumując powyższe - warto rozmawiać. I pamiętajcie, że każda prawda jest lepsza od kłamstwa. Prawdę można zaakceptować i wybaczyć, ale liczy się szczerość i odwaga!
P.S. Oglądałam wczoraj ciekawy film w kinie, który zmusił mnie do wielu refleksji "Na linii wzroku". Polecam :) Może komuś również się przyda.

poniedziałek, 14 maja 2018

Zaburzenia mowy u dzieci w wieku przedszkolnym


   Zaburzenia mowy na etapie kształtowania jej rozumienia zubożają psychikę dziecka nie tylko o możliwość rozumienia poleceń oraz reakcji językowych, ale także uniemożliwiają poznanie poza semantycznych elementów mowy, charakterystycznych dla danego środowiska (melodia, akcent, rytm). Brak reakcji na wyżej wymienione informacje i pozajęzykowe, będący np. wynikiem uszkodzenia słuchu, ma podstawowe znaczenie nie tylko dla kształtowania osobowości, ale i dla dalszej drogi życiowej dziecka.
W przypadku prawidłowo rozwijającego się dziecka otoczenie wpływa na kształtowanie się jego postaw, reakcji i zachowań poprzez przykład i działanie a także ukierunkowanie jego aktywności werbalnymi nakazami. Korygowanie takowych zachowań i dostarczanie informacji odbywa się najczęściej za pomocą mowy na poziomie możliwym do zrozumienia przez dziecko w określonym wieku.
Zaburzenia mowy czynnej (mówienia), budzące niepokój dopiero około drugiego lub trzeciego roku życia, są często przyczyną niechęci w nawiązywaniu kontaktów z rówieśnikami, z osobami obcymi, uniemożliwiają przekazywanie doświadczeń i przeżyć dziecku, które w tym wieku chętnie to robi. Reakcje dzieci bywają różne: od skrajnego zamykania się, izolowania od środowiska, poprzez próby porozumiewania się gestem, aż do gwałtownego wyrażania się w agresji czy krzyku. Nie mogąc we właściwej środowisku formie przekazywać życzeń i informacji, dziecko nie nawiązuje dialogu i albo jest pod presją nakazu albo samo wywiera presję na otoczenie. Kształtuje się więc postawa uległości, buntu lub przemocy. Uświadomienie sobie wady wymowy w istotny sposób wpływa na postawę dziecka.
Narządem decydującym o ostatecznym kształcie artykulacyjnej strony mowy jest więc język. Od precyzji jego pracy zależy brzmienie głoski, wyrazu i całej wypowiedzi. Najdrobniejsze uchybienie natychmiast słyszymy, chociaż często trudno sprecyzować na czym właściwie polega „inność owego brzmienia”, nie wnikając już w odmienność wyartykułowania głoski. Czasami efekt polimorficzności artykulacji jest niedostrzegalny i jest ona uznana za normę właśnie m.in. z uwagi na identyczność brzmień np. s, z, c, przedniojęzykowo- zębowe artykułowane przez niektóre osoby do górnych siekaczy są praktycznie niemożliwe do słuchowego odróżnienia od artykułowanych do siekaczy dolnych. Taka artykulacja jednak nie mieści się w normach przyjętych przez społeczeństwo, a więc jest to już zaburzenie norm ustalonych na podłożu fizjologii aparatu artykulacyjnego.
Mowa służy nie tylko do przekazywania myśli, uczuć i emocji. Służy również do zdobywania wiadomości, do wyrażania toku rozumowania jednostki. Ponadto mowa jest rodzajem zachowania się, które pomaga dziecku poznawać świat, przekształca go z istoty egocentrycznej w społeczną, pozwala mu czynić pewne przypuszczenia, zdobywać i ustalać sposoby, służące do kontrolowania własnego zachowania się, pozwala na zdobywanie wiadomości, na przyswajanie pewnych myśli, uczuć i postaw. Mowa wpływa na przystosowanie dziecka do środowiska. Żeby dowiedzieć się czy małe dziecko przekroczyło już przygotowawczą formę porozumiewania się, trzeba uwzględnić następujące kryteria:
1.      dziecko musi wymawiać słowa w taki sposób, aby były zrozumiałe dla innych, a nie tylko dla tych, którzy będąc z dzieckiem w stałym kontakcie nauczyli się je rozumieć;
2.      dziecko musi znać znaczenie używanych słów i musi kojarzyć je z przedmiotami, które go otaczają
Mówienie jest sprawnością i trzeba się jej nauczyć tak, jak wszystkich innych sprawności. Ponieważ mowa obejmuje wiele skomplikowanych czynności, rozwija się wolniej niż sprawności motoryczne. Rozwój mowy kształtuje się zatem na podstawach ustalonych poprzez dojrzewanie różnych części organów mowy.  Mowa wytwarza się dzięki skoordynowanej aktywności muskulatury warg, języka, gardła, jak również krtani i płuc. Do rozwoju i koordynacji poszczególnych części wchodzących w skład skomplikowanego organu mowy potrzebny jest pewien okres czasu i ćwiczenia.


[1]E. Stecko, Zaburzenia mowy dzieci, Wyd. UW, Warszawa 2002, s.30-31
[2]E. B. Hurlock, Rozwój dziecka, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1960, s.249

Lęk u dzieci w wieku przedszkolnym


Lęk to „przykra emocja o charakterze wrodzonym, pojawiająca się jako reakcja na niebezpieczeństwo lub na nagłą zmianę w sytuacji, której człowiek szybko nie potrafi ocenić. U dzieci strach pojawia się pod wpływem silnych dźwięków i nagłej utraty punktu oparcia. Objawy strachu: przyśpieszenie rytmu serca, drżenie rąk i nóg, blednięcie skóry, ucisk w gardle i klatce piersiowej, silne poczucie zagrożenia połączone niekiedy z próbą ucieczki"
  Różne są postacie lęku i różne jego natężenia, jednakże analizując przeżycia lękowe staramy się dojść do ich genezy. Przy tym samym charakterze przeżycia i tym samym nasileniu oraz podobnej ekspresji geneza lęku może być rozmaita. Wydaje się słuszne rozbicie przeżyć lękowych pod względem genetycznym na cztery grupy: lęk biologiczny, lęk społeczny, lęk moralny i lęk dezintegracyjny. Wszystkie cztery rodzaje lęku można sprowadzić do lęku zasadniczego, mianowicie lęku przed śmiercią. Śmierć bowiem jest tym ostatecznym zagrożeniem żywej istoty, która wyzwala sygnał alarmowy w postaci lęku. Warto zwrócić uwagę na kilka wyodrębnionych rodzajów lęku.

- Lęk biologiczny - sytuacją wywołującą lęk biologiczny jest zagrożenie jednego z dwóch podstawowych praw biologicznych: zachowania życia własnego i życia gatunku. W wypadku zagrożenia prawa zachowania życia własnego niebezpieczeństwo może pochodzić ze świata zewnętrznego bądź z wewnątrz ustroju. Jeżeli niebezpieczeństwo pochodzi z zewnątrz to mamy do czynienia z lękiem przedmiotowym, gdyż znamy źródło zagrożenia. Natomiast,  gdy źródło zagrożenia nie jest dostrzegane, zazwyczaj nie odczuwany też jest lęk. Utrzymanie się przy życiu wymaga umiejętności przystosowania się do warunków środowiskowych a tym samym zdolności unikania niebezpieczeństw.
- Lęk społeczny - otoczenie społeczne pełni wobec człowieka trzy zasadnicze zadania: zapewnia życie jednostce, stwarza zwierciadło społeczne oraz zapewnia funkcjonowanie metabolizmu informacyjnego. Każde z wyżej wymienionych zadań otoczenia społecznego są źródłami swoistego lęku. Lęk społeczny jest lękiem przed separacją od otoczenia społecznego, lękiem przed izolacją. Zerwanie więzi społecznej w dzieciństwie grozi śmiercią, zaś stereotypy przeżyć z dzieciństwa zwykle utrwalają się na całe życie. Zasada nierozerwalności ze środowiskiem społecznym utrwala się wcześnie i naruszenie jej stwarza sytuację zagrożenia.
Lęk moralny - to kolejny etap lęku społecznego. Naśladując wzory postępowania dorosłych, dziecko stopniowo dochodzi do uwewnętrznienia (internalizacji) narzuconych z zewnątrz reguł postępowania. Zaczyna uznawać pewne normy nie dlatego, że wymagają tego dorośli, ale dlatego, że samo uznało ich słuszność. Lęk moralny występuje w tym czasie rozwoju, gdy jednostka jest już zdolna do oceny własnego zachowania z punktu widzenia standardów moralnych. Z lękiem moralnym ściśle związana jest samoocena jednostki i kształtowanie obrazu samego siebie zgodnie z hierarchią przyjętych i realizowanych w życiu wartości. Brak zbieżności z ideałem samego siebie wiąże się z brakiem akceptacji samego siebie. Ze znajomością samego siebie wiąże się samoocena.
- Lęk dezintegracyjny - pomiędzy jednostką a światem zewnętrznym wytwarza się określona struktura nazywana w literaturze psychologicznej metabolizmem informacyjnym. Na skutek różnego rodzaju zmian sytuacyjnych zostaje naruszony porządek wytworzony pomiędzy jednostką a jej środowiskiem. Owe zmiany mogą być drobne jak i bardzo znaczące, jednakże każda zmiana struktury dotychczasowej interakcji z otoczeniem jest połączona z uczuciem lęku.
Ogólnie rzecz biorąc lęk to emocja, która pojawia się w sytuacji zagrożenia. Dlatego często jest bardzo potrzebna, gdyż dzięki niej możemy ocenić dane okoliczności, jako zagrażające i podjąć odpowiednie działania zabezpieczające. Jednak, gdy mamy do czynienia z nadmiernym, przewlekłym lękiem i napięciem, które występuje przez większość czasu, niezależnie od sytuacji lub okresowo, w pewnych sytuacjach, obiektywnie niezagrażających, to możemy mówić o zaburzeniu lękowym. Powoduje ono olbrzymie cierpienie psychiczne, a także bardzo nieprzyjemne doznania fizyczne, które mogą stać się przyczyną różnych chorób somatycznych.
Lęk jest stałym elementem doświadczenia człowieka. Występuje u wszystkich osób, jednak jego poziom nasilenia jest różny. Lęk występuje nawet u tych, które charakteryzują się zaniżonym jego poziomem (osobowość antyspołeczna). Stanowi on pierwszy wskaźnik zagrożenia oraz skłania podmiot do ucieczki, a czasem mobilizuje do walki.
Lęk może jawić się w różnych postaciach. Czasem jest on przez podmiot rozpoznawany i uświadamiany, a wtedy jest on zwykle nasilony (zaburzenia lękowe, fobie, itd.). U innych osób jest on ukryty i nieuświadomiony, ujawnia się jednak wtedy pośrednio przez różne symptomy np. fizjologiczne, somatyczne, psychiczne (neurotyzm, nerwica). Pośrednie działanie lęku powoduje wycofanie się człowieka z kontaktów społecznych, zamknięcie się na świat własnych przeżyć i innych. Zdaniem niektórych badaczy, lęk może mieć swe źródło w słabości "ego", siły pochodzącej od sfery popędowej.
Jednym z podstawowych negatywnych stanów emocjonalnych przeżywanych przez dzieci jest właśnie lęk. Może on występować w formie stanu lęku, będącego na obiektywną sytuację zagrożenia, która wywołuje napięcie emocjonalne i różne objawy wegetatywne. Obok stanu lęku, można u dzieci stwierdzić również lęk jako bardziej trwałą skłonność do reagowania podwyższonym niepokojem w sytuacjach obiektywnie niegroźnych. Skłonność ta może u dziecka przybierać na sile i częstości manifestowania się prowadząc do utrwalenia się lęku jako cechy osobowościowej zwłaszcza w sytuacji utraty poczucia bezpieczeństwa, niezaspokojenia potrzeby miłości i akceptacji ze strony osób znaczących. Lęk jako cecha przejawia się w postaci ogólnej lękliwości, trudności adaptacyjnych, zaburzeń w przystosowaniu, w tendencji do wycofania się z kontaktów społecznych będących źródłem zagrożenia oraz z aktywności z powodu przewidywanych niepowodzeń. Rodzaje przeżywanego lęku, jak i stopień jego nasilenia są różne w zależności od fazy rozwoju i wieku dziecka.
W okresie późnego dzieciństwa i dorastania ujawnia się coraz więcej nowych lęków i większą rolę odgrywają lęki społeczne. Bierze się to stąd, gdyż w tym okresie większego znaczenia nabierają interakcje z innymi ludźmi, w tym z osobami dorosłymi. Dlatego też w większym stopniu te sytuacje społeczne i relacje zarazem, które wytwarzają się miedzy różnymi osobami mogą być źródłem lęku. Najbardziej rozpowszechniony jest lęk przed szkołą. Chodzi tu przede wszystkim o lęk, strach w sytuacji oceny i przewidywanego niepowodzenia, a także obawa przed nauczycielem, klasówką, czy odpytywaniem. Lęk może mieć swe źródło również w sytuacjach interpersonalnych z rówieśnikami. Dzieci przeżywają lęki przed utratą pozycji, kompromitacją i ośmieszeniem, ponieważ w tym okresie życia przejawiają szczególnie silną potrzebę akceptacji i aprobaty ze strony rówieśników. Źródłem lęku może być także konflikt między presją ze strony grupy społecznej lub potrzebą przystosowania się do jej oczekiwań, a potrzebą własnej tożsamości. Relacje z rodzicami również bywają bardzo stresujące dla dziecka. Pojawia się lęk, czy dziecko będzie w stanie sprostać wymaganiom rodziców oraz czy będzie potrafiło wywiązać się ze swoich obowiązków. Ponadto powodem lęku stają się nowe sytuacje społeczne, które przeżywa już nawet dziecko w wieku przedszkolnym. Zadania, które zostają mu powierzone z uwagi na brak doświadczenia i właściwych sposobów radzenia sobie w nich wydają się być dla tak małego jeszcze dziecka nie lada wyzwaniem. Ważne miejsce wśród lęków w omawianym okresie życia zajmują lęki związane z antycypacją skutków własnego zachowania, głównie lęk przed karą. Jest to jednocześnie lęk przed oceną oraz lęk związany z konfliktem miedzy rosnącą potrzebą niezależności a ograniczeniami ze strony otoczenia.




Wsparcie- dlaczego tak bardzo go potrzebujemy?

  "Wsparcie pozwala nam udawać, że jesteśmy silni,
gdy musimy radzić sobie z resztą świata.
Dopuszczając do świadomości nasze załamanie i ból,
ryzykujemy, że one nas zniszczą"

   Przychodzi taki czas w życiu każdego człowieka, że staje na rozstaju dróg: waha się, wątpi w samego siebie, wątpi w otaczających go ludzi i rzeczywistość, zastanawia się, myśli, a niekiedy popada w bezsilność i niemoc. Wszystko byłoby w porządku, gdyby ów człowiek po chwili zastanowienia mógł ponownie odnaleźć sens i cel na ścieżce życia. Niekiedy jednak bywa tak, iż ten czas znacznie się przeciąga powodując kolejne negatywne skutki. W takim momencie idealnym rozwiązaniem byłoby uzyskanie wsparcia od innych osób.
   Wsparcie opiera się na wzajemnym zaufaniu, lojalności, radzeniu i doradzaniu a przede wszystkim na stałym kontakcie z drugą osobą - rozmowach.
   Wspierać, to znaczy być dla kogoś dostępnym niezależnie od tego czy robi to, co uważamy za słuszne czy nie. Warto pamiętać, że wspieramy cudze inicjatywy a nie swoje.
   Wspierać, to znaczy dodawać energii do realizacji celów - czyichś celów. Gdy nasz przyjaciel wątpi, brakuje mu wiary, to naszym zadaniem, jako osób wspierających jest umieć wydobyć z danej osoby to, co w niej najlepsze i wesprzeć w jej planach.  Szczerze i bezinteresownie zrobią to tylko ci, którzy potrafią to samo zrobić dla siebie, czyli optymiści i ludzie o dobrym sercu.  Oni naprawdę wierzą, że Ci się uda. Pesymista nie widzi możliwości, tylko zagrożenia i ma tendencję do podcinania skrzydeł nowym inicjatywom. Będzie próbował  zniechęcić. Dlatego też kluczowym momentem w życiu każdego człowieka jest to, jakich wybiera znajomych, przyjaciół. Czy są dla niego szczerzy i bezinteresowni. Czy chcą jego szczęścia. Czy potrafią cieszyć się szczęściem innych.
   Natomiast każdy wie, że posiada chwile załamania i chętnie by skorzystał z pomocy, wsparcia innych. Jednakże aby takowe wsparcie posłużyło nam w dobry sposób, musimy stosować się do zasad, wskazówek, które uchronią nas przed całkowitym zobojętnieniem. Wszyscy wiemy, iż jest to etap przejściowy. Wsparcie jest bardzo potrzebne, ale żeby nam posłużyło musimy rozważyć granicę. Nie można "uwiesić się na ramieniu" innych osób i wręcz oczekiwać pomocy w każdej sytuacji. trzeba umieć się podnieść. Stanąć na "własne nogi". Wsparcie działa jak kurek dopuszczając do nas prawdę i fakty tylko w takiej ilości, w jakiej jesteśmy w stanie wytrzymać ból z nimi związany i normalnie funkcjonować, Czasami bywa to zaledwie mała strużka, jedna rozmowa, jakiś gest, uczynek... Kiedy w codziennej rzeczywistości musimy borykać się z bólem (najgorszy jest ból po stracie kogoś bliskiego), wówczas mamy tendencję do życia przeszłością. Niestety wiele osób funkcjonuje w taki sposób i to mając świadomość negatywnych skutków.
    Najbardziej potrzebną formą wsparcia, a wręcz można rzec, że priorytetowa - jest wsparcie emocjonalne, gdyż jest jak mur obronny dający poczucie wygody, bezpieczeństwa i spokoju. Kolejnymi formami wsparcia będą: materialne, instrumentalne, informacyjne i ogółem społeczne.
    Warto sięgać po wsparcie i nie wstydzić się prosić o pomoc. Czasami bywa tak, że nawet najmocniejszy, najsilniejszy i ten wydawałoby się niekiedy, że "niezniszczalny" człowiek też ma chwile zwątpienia, załamania. Takie osoby równie z potrzebują wsparcia innych, chociażby w ramach zwykłej rozmowy, wymiany zdań, argumentów.
   Bądźmy otwarci dla innych. Pomagajmy sobie wzajemnie. Dobre słowo, chwila życzliwości przecież nic nie kosztuje, a może zdziałać bardzo wiele.